![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() |
Rozmowa z dr. Helmutem Lippeltem, deputowanym do Bundestagu z ramienia partii Sojusz '90/Zieloni.![]() Niemiecka Partia Zielonych kojarzona jest w Polsce z posłami w wyciągniętych swetrach, którzy do Bundestagu wkraczali z doniczkami, aby zademonstrować swe przywiązanie do natury. Jak określiłby Pan program tej partii na dzisiaj? Partia Zielonych powstała dwadzieścia lat temu z przekonania, że tradycyjne partie polityczne w niewystarczającym stopniu zwracają uwagę na problematykę ochrony środowiska i rozbrojenia, koncentrując się wyłącznie na aktualnej walce politycznej i przechodzeniu od jednych wyborów do drugich. Zieloni jako pierwsi zwrócili też uwagę na potrzebę bardziej krytycznego spojrzenia na rozwój gospodarczy i technologiczny. Stąd wynikała ich krytyczna postawa wobec budowy elektrowni atomowych oraz protesty wobec planów rozmieszczenia broni atomowej na terenie Niemiec Zachodnich. W społeczeństwie niemieckim poglądy te spotkały się wówczas z bardzo żywym odbiorem i poparciem, co umożliwiło Zielonym wejście do parlamentu w 1983 roku. Mimo że wielu Zielonych w międzyczasie zamieniło swetry na garnitury, nadal jesteśmy partią szczególnie wyczuloną na sprawy ekologii i rozbrojenia, partią, która jest szczególnie aktywna w polityce komunalnej na styku państwo - obywatel. Według styczniowych badań demoskopijnych, przeprowadzonych przez Emnid, aż 68 proc. obywateli RFN uważa, że dojrzał czas na zmianę władzy politycznej nad Renem. Co to oznacza dla Zielonych? Faktem jest, że znaczna część niemieckiego społeczeństwa jest niezadowolona z obecnej polityki rządu w Bonn. Bardzo powszechne jest odczucie, że koalicja CDU/FDP wyczerpała swoje pomysły na dalszy rozwój kraju. Problem polega jednak na tym, że ludzie nie bardzo wiedzą, jaką wybrać alternatywę. Zdania są podzielone - na zwolenników tzw. dużej koalicji (SPD-CDU/CSU), koalicji czerwono-zielonej (SPD-Sojusz`90/Zieloni) lub układu CDU/CSU FDP. Koalicja czerwono-zielona funkcjonuje już w pięciu parlamentach krajowych: Hamburgu, Nadrenii- Westfalii, Saksonii-Anhalt, Hesji i Szlezwiku- Holsztynie. W jakim stopniu sprawdził się ten eksperyment? Jest to niewątpliwie trudna współpraca polityczna, pełna rozbieżności i punktów zapalnych. Wynika to głównie z pryncypialnej postawy Zielonych w kwestiach związanych z ochroną środowiska. Naszym zdaniem, polityka energetyczna niemieckiego rządu powinna ulec zasadniczym zmianom, na przykład poprzez wprowadzenie podatku od emisji dwutlenku węgla. Najlepszym przykładem był tu spór z SPD w Nadrenii-Westfalii na temat rozbudowy największej w Europie kopalni odkrywkowej węgla brunatnego w Garzweiler. Zieloni są zdecydowanie przeciwni temu projektowi, uważając że taka polityka energetyczna sprzyja wprawdzie interesom kół przemysłowych, ale w dłuższej perspektywie czasowej prowadzi do wielkiej dewastacji środowiska. Odnosi się wrażenie, że Zieloni bardzo chcieliby dojść w końcu do władzy... To prawda. W kręgach naszej partii rośnie zniecierpliwienie niemożnością przeforsowania niektórych spraw, będąc wyłącznie w strukturach niektórych rządów krajowych, a nie rządu federalnego. Jest to szczególnie widoczne w sferze polityki energetycznej, która naszym zdaniem wymaga znacznej reorientacji. Jak ocenia Pan szansę czerwono-zielonej koalicji w wyniku jesiennych wyborów parlamentarnych w Niemczech? Sojusz 90/Zieloni zawsze pozostanie tzw. trzecią siłą, skazaną na współpracę z SPD lub CDU. CDU jednak właściwie nie zmieniła swej linii politycznej pod kątem tak ważnej dla nas ochrony środowiska. Pozostaje więc raczej współpraca z SPD. Podstawowe pytanie sprowadza się do tego, czy wystarczy nam politycznych zbieżności na cztery lata wspólnych rządów. Kto byłby Wam bliższy jako przyszły kanclerz z ramienia SPD: Oscar Lafontaine czy Gerhard Schröder? Na pewno Oscar Lafontaine, który wydaje się w pełni sprzyjać naszemu programowi gruntownej zmiany polityki energetycznej w Niemczech. Gerhard Schröder wypracował sobie w ostatnim czasie wizerunek wielkiego specjalisty od spraw gospodarczych, ale jest to profil bardzo tradycyjny i staromodny. Chciałbym jednak podkreślić, że przyszłej współpracy z SPD nie uzależniamy od tego, kto zostanie wytypowany na kanclerza. Najważniejsze jest to, że w ramach dotychczasowej współpracy znaleźliśmy dość punktów stycznych, które chcielibyśmy pogłębiać w przyszłym rządzie. Czy Pana zdaniem traktat podpisany w ub. roku w Amsterdamie, w wystarczającym stopniu przygotowuje poszerzenie Unii Europejskiej na wschód? Niestety, nie. Unia Europejska jest konglomeratem 15 państw i 15 rządów, które koncentrują się przede wszystkim na dbaniu o własne interesy, a nie wspólny interes europejski. Ogólna idea, czy posłanie europejskie jest tak bardzo zdominowane przez codzienną grę partykularnych interesów, że takie kraje jak Polska czy Czechy powinny jak najszybciej znaleźć się przy europejskim stole, aby włączyć się do gry i zadbać o własne interesy.
Kluczową kwestią poszerzenia Unii Europejskiej na wschód jest dzisiaj reforma unijnej polityki rolnej. Partia Zielonych uważa, że do dyskusji na ten temat powinny być zaproszone państwa pretendujące do przyszłego członkostwa. Tylko w ten sposób miałyby one szansę współtworzenia wspólnej polityki rolnej. Unia Europejska niestety zdecydowała, że rozmowy na temat reformy polityki agrarnej będą prowadzone we własnym gronie. Co więcej, nie ma jeszcze żadnej konkretnej koncepcji takiej reformy. Według jakich wzorów powinno się w takim razie reformować rolnictwo w krajach postkomunistycznych? Obecnie bardzo trudno jest odpowiedzieć na tak postawione pytanie. Zapewne nie wszystkie rozwiązania praktykowane obecnie w UE są godne naśladowania dla Polski. Gdyby Polska -kierując się standardami Europy Zachodniej - ograniczyła liczbę osób zatrudnionych w rolnictwie, miałaby o 16 proc. więcej bezrobotnych. Być może więc dla Polski lepszy byłby inny model reformy rolnictwa. Podobny zastój, jak w reformie agrarnej obserwujemy notabene w funkcjonowaniu unijnych instytucji. Obecny tryb podejmowania decyzji będzie absolutnie nieadekwatny w momencie przyjęcia nowych członków. Niemiecki rząd bardzo często podkreślał, że jest adwokatem polskich interesów w Unii Europejskiej. Jednocześnie strona niemiecka jest bardzo sceptyczna wobec reformy agrarnej, coraz uważniej też sprawdza unijne rachunki we wspólnym budżecie. Czy jest to więc tylko polityczna retoryka? Gdyby Sojusz 90/Zieloni doszedł do władzy, prawdopodobnie posługiwałby się podobną retoryką i też nie szczędził miłych słówek. W gruncie rzeczy wszystkie partie polityczne w Niemczech są za poszerzeniem Unii na wschód. Nasi partnerzy na wschodzie nie powinni jednak przeceniać znaczenia tej politycznej retoryki. Niemcy są bowiem tylko jednym z 15 partnerów Unii Europejskiej, a w konkretnych sprawach potrzebna będzie zgoda wszystkich członków klubu.
Mimo pięknych słów kanclerza Kohla, wątpliwości i ograniczenia pojawiają się bardzo szybko w konkretnych sprawach: wolnego przepływu pracowników, ochrony rodzimych miejsc pracy, uszczelnienia granic przed napływem azylantów. Wydaje mi się jednak, że wraz z rozpoczęciem negocjacji członkowskich Polska uzyskiwać będzie coraz większy wpływ na politykę europejską i będzie się coraz szybciej uczyć odpowiedniego precyzowania swych interesów. Mam tu na myśli ochronę własnego rynku i własnych producentów przed silną presją przemysłu zachodniego. Polska prawdopodobnie bardzo szybko się orientuje, że Unia Europejska jest wielkim klubem egoistów. Jaka jest obecna polityka partii Sojusz 90/Zieloni wobec NATO i jego poszerzenia na wschód? W naszej partii mamy dwa punkty widzenia na NATO. Zieloni powstali na początku lat osiemdziesiątych jako partia skonsolidowana wokół przeciwników rozmieszczania nowych rakiet w Europie. Nie którzy uważali wręcz, że po rozwiązaniu Układu Warszawskiego także i NATO powinno ulec likwidacji. Jak wiadomo, nie doszło do tego, ponieważ NATO zbyt mocno poczuło się w roli zwycięzcy. Obecnie poglądy Zielonych na przyszłość i cele Paktu są podzielone. Część naszych członków uważa, że powinniśmy stworzyć w Europie własny system bezpieczeństwa, który w znacznie mniejszym stopniu oparty byłby na strukturach militarnych. Powołują się oni na obecny kryzys w Rosji, który de facto znacznie osłabia pozycję tego imperium. Inna grupa uważa jednak, że NATO dalej powinno istnieć, ponieważ dla b. krajów Układu Warszawskiego przynależność do NATO stanowiłaby znaczną gwarancję bezpieczeństwa. Moim zdaniem powinniśmy przede wszystkim uważać, aby nie wrócił duch Rapallo: porozumienie niemiecko-rosyjskie ponad głowami Polaków. Polska jest integralną częścią Europy i potrzebuje kamizelki bezpieczeństwa. Moim zdaniem poszerzenie NATO na wschód powinno jednak w perspektywie prowadzić do znacznej demilitaryzacji tego paktu poprzez redukcję armii zachodnich. Byłoby to również wskazane z punktu widzenie interesów Rosji, która nie miałaby argumentów do dalszego nakręcania spirali zbrojeń. Wydaje mi się, że zbyt mało zdajemy sobie sprawę z faktu, że Rosja nie stanowi już dziś takiego zagrożenia, jak w okresie imperium Związku Radzieckiego. Tym bardziej istotne jest włączenie Rosji do militarnego dialogu w Europie. Kontakty polsko-niemieckie zdominowane zostały w ostatnich latach de facto przez rządzącą koalicję CDU/FDP. Socjaldemokraci, którzy w latach siedemdziesiątych otworzyli drogę do tzw. polityki wschodniej, pozostają tu w defensywie. Także dość mało wiemy na temat dialogu między partią Sojusz 90/Zieloni a polskimi politykami.... W programie partii Zielonych, sformułowanym na początku lat osiemdziesiątych, zaznaczyliśmy, że w sprawach rozbrojeniowych nie będziemy trzymali się lojalności wobec rządów poszczególnych krajów, będziemy natomiast respektowali poszczególne ruchy społeczne, reprezentujące podobne do naszych poglądy w kwestii ochrony środowiska i rozbrojenia. Stąd zrodziły się dość wczesne kontakty partii Zielonych z opozycją w dawnej Czechosłowacji oraz "Solidarnością" w Polsce. Radosław Gawlik, obecny sekretarz stanu w Ministerstwie Ochrony środowiska, jest na przykład moim bardzo dobrym przyjacielem, właśnie z tamtych, gorących lat. Jako deputowany Zielonych mogłem wtedy przyjeżdżać do Polski tylko jako "turysta". Bardzo zbliżyły nas wtedy wspólne poglądy na temat odmowy służby wojskowej i rozbrojenia. Polityka SPD wobec ówczesnej polskiej opozycji była natomiast skrępowana stawianiem spraw pokoju ponad sprawami państwa i rządów. W bardzo niekorzystnym stopniu odbiło się to na ówczesnych kontaktach SPD z polską sceną polityczną - kontakty te omijały niemalże programowo polską opozycję, w imię nie drażnienia oficjalnej sceny politycznej w krajach komunistycznych. Partia Zielonych zawsze krytykowała tak wybiórczą postawę, szukając dialogu z ówczesną opozycją polityczną w Polsce. W ostatnich latach nasze kontakty z Unią Wolności nabrały szczególnej dynamiki poprzez znaczne zaangażowanie się tej właśnie partii w sprawy ochrony środowiska. Stworzone przez wspomnianego Radosława Gawlika "Forum Ekologiczne" stanowi swego rodzaju "zielone" skrzydło tego ugrupowania. Bardzo cieszymy się z tych kontaktów, które mają bardzo długą tradycję, choć w Polsce może nie są tak dobrze znane. Dziękuję Panu za rozmowę. Rozmawiała Marzenna Guz-Vetter ![]() Niemiecka Partia Zielonych / Sojusz '90 i rozmowa z dr Helmutem LippeltemJedna z czołowych partii na niemieckiej scenie politycznej, jako znacząca siła polityczna pojawiła się podczas wyborów w 1983 roku przełamując próg 5 % poparcia w skali całego kraju, co zapewniło Zielonym miejsca w parlamencie federalnym. W ten sposób stali się po CDU/CSU, SPD i FDP czwartą partią polityczną w RFN. Było to związane z ogólnym kryzysem "starych partii" i tym, że bogate społeczeństwo niemieckie zaczęło coraz bardziej zwracać uwagę na wartości postmaterialne (szerzej patrz wywiad). W swojej polityce przeważnie krytycznie ustosunkowywali się do poczynań Kanclerza Helmuta Kohla i koalicji chadecko-liberalnej.W przeciągu dwudziestu lat istnienia doprowadzili do zmiany istniejącego od początku lat pięćdziesiątych systemu partyjnego, składającego się z dwóch dużych rywalizujących ze sobą partii CDU/CSU i SPD oraz FDP jako trzeciej siły, mogącej współrządzić z każdą z nich. Dzisiaj Zieloni posiadają w parlamencie federalnym kilka mandatów więcej niż współrządząca FDP. Obecnie w kilku parlamentach krajowych współtworzą koalicję rządową z SPD i przygotowują się do jesiennych wyborów ogólnozwiązkowych, po których mają szansę stać się w końcu partią rządzącą na szczeblu federalnym. Niemieccy Zieloni chcą, żeby Polska i inne kraje Europy Środkowej aspirujące do członkostwa w Unii Europejskiej brały czynny udział w procesie restrukturyzacji instytucji UE, a także kształtowania poszczególnych polityk sektoralnych (ochrony środowiska, rolnictwa). Powinno toczyć się to równocześnie z procesem negocjacji o przyjęcie tych krajów do grona "Piętnastki". Podczas swojej wizyty w RFN, Sekretarz Stanu w MOŚZNiL Radosław Gawlik spotkał się z deputowanymi z Sojuszu '90 / Zieloni do Bundestagu. Rozmawiał z dr Helmutem Lippeltem, czołowym politykiem tej partii, przyjacielem Polski i Polaków. W powyższej rozmowie wyjaśnia on najważniejsze poglądy niemieckich Zielonych. Opracował Krzysztof Orczykowski |
![]() ![]() ![]() |